Doceniam starania i dobre chęci twórców: że to parodia kina, że wyśmianie całej naszej rodzimej kinematografii rozrywkowej i takie tam. Superprodukcja o kręceniu superprodukcji, świetni aktorzy, choćby w epizodach, efekty specjalne, "sex & przemoc" itd. Ale jakoś mnie to wszystko na strzępy nie porwało.
Chwalonego przez krytyków geniuszu sceny z Jandą nie dostrzegłem, tym niemniej moje prostackie samcze poczucie humoru zostało zaspokojone rzucającym na lewo i prawo kur*ami Globiszem, któremu partnerował równie świetny Rewiński.
I mimo ze wielu po obejrzeniu rzucało "i co to kur*a jest???!!!" niczym Fronczewski, ja dałbym 5/10. Film nie powala ale bólu też nie wywołuje. Przynajmniej u mnie ;)
podzielam zdanie, proszę kocurra.
abstrahując od tego, jeszcze ciekawy jest tekst: 'Scenarzyści niedojeby, reżyserzy pedały!'
pewnie że rewa z globiszem ratują film . ja daję superprodukcji 7/10 czyli dobry ponieważ:
-rozśmieszał mnie, a przy okazji
-ośmieszył krytyków (bo jak wiecie jak powinien wyglądać dobry film stwórzcie go sami, przeciez to takie proste)
-przedstawił sytuację polskiego kina (brak kasy na filmy oraz obsadzanie w rolach ludzi którzy z aktorstwem niewiele mają wspólnego)
Faktycznie film wyszedł dość średni- pomysł bardzo dobry, gorzej z realizacją. Aktorstwo: marny, bezpłciowy, czyli innymi słowy typowy Królikowski, Fronczewski w porządku ale jak na jego poziom to bez fajerwerków. Natomiast co do plusów to scena z Globiszem podczas walki bokserskiej to mistrzostwo świata, dla Pana Krzyśka za ten fragment 11/10.