Uważam ogólnie pojętą polską kinematografię za za przeproszeniem szajs i z reguły nie oglądam polskich filmów ale miałem jakieś przeczucie że ta "Superprodukcja" to będzie coś przyzwoitego, nawet jednak mimo to jestem pozytywnie zaskoczony.
Komedia może nie wybitnie śmieszna, ale kilka scen/tekstów genialne jak na taki film. Bardzo wciągająca fabuła, ciekawe postacie, zwłaszcza drugoplanowe - Staszek Gipson :D i Wypychowski. Wątek romantyczny, nie jak to bywa w polskich filmach, wciśnięty "na chama" na pierwszy plan, a zgrabnie przesłonięty właściwą akcją filmu. Także adekwatna ilość przekleństw - nie było ich na tyle żeby jakoś raziło, a komedia z elementami gangsterki bez przekleństw wyglądałaby sztucznie.
Moim zdaniem zakończenie trochę przekombinowane - nie chcę tu spoilerować ale mam na myśli te teksty o końcu Hollywoodu i Polsce jako nowej potędze kinematografii.